niedziela, 30 sierpnia 2015

"Legendarny człowiek" Rozdział 2

Zaufanie
Różowowłosa piękność spojrzała na drobnego, bladego chłopaczka. Podeszła ciut bliżej, aż w końcu wbiła wzrok w jego błękitne, pełne głębi oczy. Przekrzywiła odrobinę głowę w bok. Usta wygięły się jej w delikatny uśmiech. Wyprostowała się, odwróciła w stronę pozostałej dwójki.
-Mogę wiedzieć, kto to jest?
-spytała niby milutko, a jednak z urazem w głosie. To jemu wolno było tu przebywać, a jej nie? Widziała go pierwszy raz na oczy! Na pewno nie był żadnym z przyjaciół tamtej trójki.
- Coś taka ciekawska? To nie twoja sprawa. - odparł
Aomine. Był zdenerwowany i nie podobała mu się obecność różowowłosej. Najchętniej by ją stamtąd wyrzucił, cudem się powstrzymywał.
- No bo widzisz... - zaczął
blondyn i podszedł do dziewczyny- Uratowaliśmy go z rąk policji i teraz mamy mały problem bo nie chce nam nic o sobie powiedzieć, a przecież tyle dla niego zrobiliśmy, gdyby nie my to...
- Dziękuję.. tyle informacji mi wystarczy.
- powiedziała, z uśmiechem na ustach.

Zaczęła nucić coś pod nosem, po czym na powrót spojrzała w błękitne oczy. Zbliżyła się najbardziej jak to było możliwe. Niebieskooki ponownie wylądował na ziemi, a różowooka była tuż nad nim. Nieciekawa sytuacja..
-Powiesz mi jak się nazywasz? -spytała z prowokującą miną na twarzy.
-Momochi! Zejdź z niego! -krzyknął Kise.

-Ale czemu~?
-Satsuki rusz ten tyłek i złaź z niego do cholery! -krzyknął tym razem ciemnoskóry marszcząc brwi. Żyłka na jego skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować. Był tak zdenerwowany...
- Oi, o co wam chodzi? Nawet pobawić się nie dacie. Dodatkowo chciałam wam pomóc i dowiedzieć się jak się nazywa więc... dajcie mi chwile. - powiedziała z
uśmiechem na twarzy i zwróciła się znowu do błękitnowłosego -To jak, powiesz mi jak masz na imię? - spytała milutko.
- J..ja... - wydukał.

-No.Powiedz.Słoneczko. -powiedziała ledwo utrzymując uśmiech na twarzy. Zirytowała się i to bardzo. Nie uzyskała takiego rezultatu, jakiego oczekiwała. Nie sądziła że jakikolwiek chłopak, oprze się jej kobiecym wdziękom i ślicznej twarzy. To było niedopuszczalne!
-Momoi, złaź z niego. Właśnie wychodził.-wtrącił się Kagami zakładając ręce za głowę. Miał już dość nieproszonego gościa. Jednak...Chyba tylko on. Bo reszta...
-Oi, oi. Bakagami, chuderlak zostaje. Jeszcze się nic o nim nie dowiedzieliśmy. A wydaje się całkiem spoko.
-Nic o nim nie wiemy i niech tak pozostanie! Wypad gnojku! -krzyknął przenosząc wzrok na niebieskookiego.
-N-nie mam jak...-stwierdził cichutko.
- I dobrze. Zostajesz z nami. -uśmiechnął się blondyn.
- No chyba sobie żartujecie? - zdenerwował się Kagami -Dobrze! Proszę bardzo, ale jeśli tylko coś wywinie to nie miejcie żalu do mnie i nie błagajcie na kolanach o pomoc! - powiedział.
- Uwierz, nikt nie będzie! - zawtórował Aomine - I Satsuki złaź z niego bo chłopak ledwo co oddycha!
- Dobra, już. - uległa i stanęła na równe nogi. Była trochę zdziwiona ale i wściekła, jednak pomimo tego chłopak ją zainteresował. Nie pozwoli aby go wyrzucono.Usiadła na jednym z krzeseł. Odchyliła się do tyłu i spojrzała w sufit.
-Chodź ze mną. Trzeba Ci dać jakąś nową koszulę, bo ta stara...nie nadaje się już do użytku. -powiedział blondyn łapiąc niebieskowłosego za rękę. Pociągnął go za sobą do innego pomieszczenia, które nazywał "garderobą". Otworzył szafę i wyjął z niej białą koszulę, przekazał ją w ręce niższego i kazał mu się w nią ubrać. Niebieskooki posłusznie wykonał polecenie i ubrał ją.Pomimo faktu iż koszula była trochę za duża układała się na nim naprawdę dobrze.
- Dziękuję... - wyszeptał, jakby sam do siebie. Dziwnie czuł się w tym towarzystwie. Myślał, że najlepszą decyzją byłoby uciec. Przecież nie będzie mógł okłamywać ich za długo. Z pewnością dowiedzą się niedługo całej prawdy.
- W ogóle.. nie przejmuj się Kagamicchim. On już taki jest. Wścieka się z byle powodu, na pewno się do ciebie przekona, uwierz mi. - powiedział spokojnie Kise. Niebieskowłosy pokiwał jedynie głową, a jego usta wygięły się w ledwo zauważalny uśmiech. Ten cały Kise...Wydawał się taki przyjazny...Nie to co czerwonowłosy...Kompletne przeciwieństwo. Co nie zmienia faktu, że na promiennego nastolatka też musi uważać. W końcu...Również był dla niego zagrożeniem. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeżeli szybko się stamtąd nie wydostanie, to źle to się dla niego skończy.
- Tutaj krzywdy ci nikt nie zrobi. Obiecuję. Więc... czemu nie powiesz jak masz na imię? - spytał zaciekawiony. Sądził, że rozmowa w cztery oczy z nowo poznanym chłopakiem da więcej rezultatów niż kiedy było takie zamieszanie. Dodatkowo Taiga się wciąż upiera aby chłopaka wyrzucić, dlatego próbował teraz, mając nadzieję, że czegoś się dowie. Kuroko cofnął się parę kroków do tyłu. Nie wiedział co ma robić. Nie wypuszczą go stąd, dopóki nie dowiedzą się jak się nazywa chłopak, którego uratowali. A jeżeli się dowiedzą...istnieje ryzyko, że skojarzą fakty i zabiją go. Powiedzieć? Nie powiedzieć? Żadna z tych opcji nie była tą odpowiednią. To może udawać że nie żyje? Nie...To byłoby głupie...Kise zdziwił się zachowaniem chłopaka. Widział, że ten nie wie co robić. Jednak blondyn jedynie uśmiechnął się przyjaźnie i powiedział..
- Boisz się czegoś, prawda? Ukrywasz coś. Spokojnie, cokolwiek by to było nic ci nie zrobimy. A jeśli się naprawdę o to martwisz. To zaufaj mi i powiedz o co chodzi, spróbuje coś wykombinować aby inni cię nie zadręczali, jednak najpierw muszę coś o tobie wiedzieć.
Dalej nie wiedząc co powiedzieć wpatrywał się w ziemię. Kise naprawdę był jakiś inny...Znaczy...Może mógłby mu powiedzieć..? W końcu obiecał że nic mu się nie stanie...
-...Kuroko...Tetsuya...-wyszeptał jakby do samego siebie, ale wystarczająco głośno, aby blondyn zdołał usłyszeć.

- Kuroko? - powiedział cicho do siebie - O, Kurokocchi! - prawie krzyknął, jednak tak aby nikt poza nimi tego nie usłyszał. Był szczęśliwy, że chłopak mu zaufał.- A powiesz mi czemu cię policja ścigała? - spytał z nadzieją.
-N-nie wiem...-powiedział. Tylko to mu przyszło do głowy. No bo...przecież nie mógł powiedzieć dlaczego policja chciała go pojmać. Grunt, że blondyn nie skojarzył po imieniu, kim Kuroko tak naprawdę jest...Tyle szczęścia.
- No cóż. Może kiedyś mi bardziej zaufasz. - powiedział
i trochę posmutniał - No ale przynajmniej znam twoje imię. - uśmiechnął się - Wolisz abym nie mówił reszcie jak masz na imię?
Pokiwał głową. Ucieszyło go to, że blondyn zaproponował coś takiego. W ten sposób nie będzie ryzykował tym, że już niedługo zginie z rąk swych wybawicieli. To było naprawdę miłe z jego strony. Uśmiechnął się delikatnie do blondyna.

- To możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął się. Kise co chwila powtarzał sobie w głowie nazwisko chłopaka, wydawało mu się, że już gdzieś je słyszał, jednak na ten moment nie mógł sobie przypomnieć gdzie i czego ono dotyczyło. Postanowił na chwile obecną się tym nie zadręczać.
-Dziękuję...Kise-kun...-powiedział cichutko. Wbił wzrok w ziemię. Zaczął rozmyślać. Czy na pewno dobrze zrobił..? A jeżeli blondyn go tylko zwyczajnie oszukał? Jeżeli rozpowie wszystkim jak niebieskooki się nazywa? Tyle pytań, a na żadne nie potrafił sobie odpowiedzieć. Cóż...Pozostało mu jedynie czekać na przebieg zdarzeń. Miał jednak nadzieję, że Ryota dotrzyma słowa.
- Może wróćmy już do reszty. Za chwilę będą wymyślali jakieś cuda co my tutaj wyprawiamy. - zaśmiał się i popatrzył na chłopaka. Postanowił dotrzymać obietnicy. Nie lubił krzywdzić innych, a pomagał bardzo rzadko. Chciał czasem zrobić coś dobrego dla drugiej osoby i teraz miał taką szanse.
-Ach...mhm, racja..-odpowiedział przenosząc wzrok na blondyna. Wyszli z pomieszczenia i udali się do poprzedniego miejsca pobycia. Kagamiego, ani Aomine tam nie było. Za to na łóżku Kise, rozłożyła się cycata piękność. Malowała paznokcie.
- Momoicchi, co ty wyprawiasz!? Jak mi pobrudzisz pościel to... to..- nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa, jednak był niezadowolony z tego co robiła dziewczyna.- I gdzie jest Aominecchi i Kagamichhi? - spytał po chwili.
-Kagami i osoba o której nie będę wspominać, poszli na miasto. Nie mam pojęcia po co. -stwierdziła i wróciła do poprzedniej czynności. W tej chwili obchodziło ją tylko to, żeby równo i ładnie pomalować paznokcie. Musi ładnie wyglądać. W końcu trzeba dbać o urodę którą ją obdarzono, prawda? Kise westchnął. Przecież tej dziewczynie nie dało się nic wytłumaczyć, dlatego nie ciągnął dalej dyskusji.
- Ciekawe po co oni poszli na miasto. - mówił sam do siebie.
Kuroko był trochę rozkojarzony. Nie wiedział co ma robić mimo że przychodziło mu do głowy milion rozwiązań, żadne nie było tym poprawnym.

Rozejrzał się po "pokoju". Nie było w nim nic nadzwyczajnego. Po magach spodziewał się czegoś...innego? Chyba tak. A budynek w którym się znajdowali, to tylko i wyłącznie stare liceum po pożarze. "Ciekawe...czy dobrze im się tu żyje..?" -pomyślał.
Kise zauważył, że chłopak się rozgląda. No tak, budynek nie był jakiś cudowny, dodatkowo większość magów ma normalne domy i ładnie urządzone, a tutaj nic, po prostu ruina.
- Pewnie nie jesteś przyzwyczajony do mieszkania w takim miejscu, jednak jest tutaj naprawdę przytulnie, jeśli w ogóle można tak powiedzieć. - odparł blondyn.

-Ach, n-nie chciałem tym czegoś sugerować...przepraszam..-odparł i ukłonił się. Nie chciał przecież nikogo tym urazić. A już tym bardziej tego uczynnego blondyna. Był dla niego taki miły...
- Nie, nic się nie stało. -
powiedział, uśmiechając się - I daj spokój z formalnościami, to naprawdę nie jest potrzebne. - stwierdził. Mimo,że nie znał chłopaka za bardzo to chciał aby czuł się on swobodnie, postanowił mu zaufać.
Wyprostował się, pokiwał głową i odwzajemnił uśmiech. Czuł się...jakby w końcu znalazł kogoś, kto mógłby go zaakceptować. Ale...z tym trzeba było jeszcze poczekać. Lepiej dmuchać na zimne, prawda?
-Ano...j-jaką magią się posługujecie?

- Hm.. zależy, każdy posługuje się czymś innym, ja na przykład specjalizuje się w świetle - powiedział - Chcesz wiedzieć jakie moce mają inni? - spytał ochoczo.
-Rozumiem...Tak...-Spojrzał w złote oczy blondyna. Interesowało go kto jaką magią się posługuje. W końcu...Jakby co, będzie wiedział jak ich pokonać.

- To tak... Kagamicchi posługuje się ogniem. Naprawdę dziwactwa z tym wyczynia, a ja tylko uciekam aby mnie nie podpalił. - zaśmiał się - No a Aominecchi także posługuje się jednym z żywiołów, jednak on ziemią. Gdybyś zobaczył walkę tej dwójki byłbyś naprawdę pod wrażeniem.
W oczach błysło mu coś na kształt iskierek. Podziwiał magów. Bardzo. Dlatego też dużo o nich czytał. Zarówno o nich jak i o samych zdolnościach magicznych.

-A..a ta pani..? -spytał niepewnie, patrząc na dziewczynę.
- Momoicchi? Jest radosna, jednak ma zimne wnętrze. - zaśmiał się Kise - A tak serio to jej moc to lód. - uśmiechnął się - Dodatkowo wieczorem mamy "trening"... znaczy my to tak nazywamy, jednak po prostu walczymy między sobą aby wyćwiczyć nasze zdolności. Chciałbyś zobaczyć?
-J-jeżeli bym mógł...-spojrzał
w bok. Bardzo chciał to zobaczyć, ale gdyby przeszkadzał? Nie chciał się wpraszać bez zgody reszty.
-Oczywiście, że mógłbyś -odezwała się Momoi zarzucając swe różowe włosy do tyłu.

- Jasne! Będziemy szczęśliwi jeśli przy tym będziesz! Ciekawe kto tym razem wygra! - mówił podekscytowany.
- Jak to kto? Jak zwykle ostateczna rogrywka będzie pomiędzy Kagamin'em oraz Daiki'm. - stwierdziła Satsuki.

-Skąd wiesz, Momochi? Może tym razem ja wygram! -krzyknął Kise z urazą w głosie. Co prawda światło nie było, aż tak potężne jak ogień, ale mogło mu dorównać. Więc...można było obstawiać, że blondyn ma szansę na wygraną. Poza tym, Ryota dopiero rozwija swoje umiejętności.
-Masz zbyt bujną wyobraźnię, Ki-chan!
-Ja sądzę inaczej...-do rozmowy wtrącił się Kuroko.
-Hm? -dziewczyna spojrzała na niego z pytającym wyrazem twarzy.
-Sądzę, że Kise-kun byłby w stanie pokonać..p-pozostałą dwójkę...

- Tak! Ktoś przynajmniej we mnie wierzy! - krzyknął uradowany Kise i rzucił się na chłopaka, przytulając go.

- Nie widziałeś jeszcze jak kto walczy. - stwierdziła Satsuki - Więc twoje uwagi są trochę zbędne.
- Momoicchi! Zepsułaś taką cudowną chwile.
- Spokojnie Kise-kun, z pewnością ich kiedyś pokonasz. - uspokoił blondyna Tetsuya.
-Ha! Ten to dopiero ma wyobraźnię! -prychnęła pod nosem różowowłosa, po czym wstała z łóżka i wyszła z pomieszczenia.
-Kurokochi, dziękuję! -powiedział Ryota mocniej przytulając się do niebieskookiego.
-K-Kise-kun...d-duszę się...-wydukał z siebie cichutko.
- Oi przeraszam! - prawie krzyknął i odskoczył od niebieskowłosego, śmiejąc się nerwowo.
- Nic się nie stało. Zdenerwowałem ją? - spytał zmartwiony.
- Jest trochę nie w humorze, ale nie ma się co przejmować. Kobiety już tak mają. - stwierdził.
-Rozumiem...Jednak lepiej żebym ją przeprosił..-powiedział patrząc na drzwi którymi niedawno wyszła Momoi.
-Aj, Kurokochi! Nie musisz! Przejdzie jej! -krzyknął Kise. Chciał podejść do Tetsuyi i nim potrząsnąć,czy coś, ale nieszczęśliwie potknął się o coś. Przewrócił się a Kuroko razem z nim. Dość...niezręczna pozycja...Tetsuya na dole, Ryota na górze...
-Można wiedzieć, co tu się wyprawia?! -usłyszeli za plecami. Był to Kagami, a tuż obok niego stał ciemnoskóry Daiki, który szczerzył zęby jak głupi.
-Widzę, ze Barbie postanowiła zaliczyć naszego gościa.
Kise był trochę oszołomiony, dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co się stało.
- Ach, przepraszam. - powiedział i prędko wstał. Pomógł także podnieść się Kuroko. Dopiero potem spojrzał na dwójkę przyjaciół - O czym ty mówisz Aominecchi? To nie tak jak myślicie!
- Kise-kun.... on... się jedynie przewrócił. - wydukał niebieskowłosy.
- Tak... tak... nie musicie nic przed nami ukrywać! - oznajmił z uśmiechem na twarzy Daiki.
-Kiedy Kuro-...o-on powiedział wam prawdę! -krzyknął Kise. O mało się nie wygadał. Spojrzał na Tetsuyę. Na jego policzkach widniały delikatne rumieńce. Chyba bardzo się zawstydził...Zakrył twarz dłońmi. -Aominechi! I widzisz co zrobiłeś?!- To nie moja wina, że zastajemy was w takiej sytuacji! - zaśmiał się. Tymczasem Kagami podszedł do niebieskowłosego i popatrzył na niego.
- Co tutaj jeszcze robisz!? Kazałem ci się wynosić! - mówił podniesionym tonem, był naprawdę zły.Niebieskooki cofnął się jedynie do tyłu. Był przerażony. Nigdy wcześniej nie widział tak agresywnej osoby. Spojrzał w dół i ukłonił się.
-
Bardzo przepraszam...J-już idę...-O nie, nie! -do pomieszczenia wparowała Momoi i stanęła przed Kagamim. - Jeżeli go wyrzucisz, to ja pójdę razem z nim!
-A proszę Cię bardzo!
- Kagamicchi zostaw go! I tak już postanowiliśmy, chłopak zostaje z nami! - wtrącił się Kise.
- Myślałem, że razem podejmujemy decyzje. Dobrze, jeżeli tak to wygląda to ja odejdę! - oznajmił Taiga.
- Oi, Bakagami daj spokój. Co ci on przeszkadza? - dodał Daiki.
-...P-przepraszam..Nie chcę robić wam kłopotu...Przeze mnie się kłócicie...-na twarzy widniał smutek. Polubił Kise i nie chciał odchodzić, ale tak byłoby lepiej i dla nich i dla niego samego. -P-pójdę już...-powiedział, ponownie ukłonił się i ruszył w stronę drzwi. Ryota prędko zareagował i złapał niebieskowłosego na za nadgarstek.
- Zostań... sprzeczki czasem się zdarzają. - powiedział spokojnie - Kagamicchi na pewno się do ciebie przekona, jednak potrzebuje trochę czasu.

- Nie... naprawdę nie chce wam przeszkadzać... lepiej będzie jak odejdę... - stwierdził. Mówił cicho, jednak tak aby go usłyszano.
-O czym Ty gadasz, słoneczko? -spytała Satsuki ledwo utrzymując uśmiech na twarzy. Tak jak na początku, zirytowała się. Przecież dali mu jasno do zrozumienia, że może zostać. -Zostajesz i koniec.
- Czemu wszyscy jesteście za tym aby został!? Nawet nie znamy jego imienia! Nikomu nie chce się przyznać kim jest! To oczywiste, że coś ukrywa. - mówił wciąż zdenerwowany Kagami. Nie rozumiał decyzji swoich przyjaciół.
-Kuroko Tetsuya...-wyszeptał. Sam nie wiedział czemu..Aż tak bardzo chciał zostać..? Ale znał ich dopiero dzień! Nawet nie cały...
-O! Widzisz? Przedstawił się! -stwierdziła różowooka. Kise wpatrywał się w niższego chłopaka niezwykle zdumiony. Nie sądził, że niebieskooki tak po prostu przedstawi się reszcie. Jednak...ucieszyło go to.
- Kuroko Tetsuya.. Dobrze.. zostań, jednak jeden zły ruch, a zabije cie własnymi rękoma. - oznajmił Kagami, nadal był zły, jednak usatysfakcjonował go fakt, że chłopak się przedstawił.
- Obrońca się znalazł. Daj spokój Bakagami, wyluzuj trochę, bo jeszcze polegniesz w dzisiejszym treningu. - powiedział Aomine, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
-Ach, jak już o tym mowa, to chyba już ta pora prawda? -spytał blondyn patrząc na swoich przyjaciół.
-Fakt, Barbie ma rację. Do "holu" ciołki! -krzyknął ciemnoskóry i pognał przed siebie, a reszta za nim.
-Kurokochi chodź! -Wszyscy poszli do "holu".
- Więc jak dzisiaj robimy. Wszyscy na wszystkich, czy dwa na dwa? - spytał Kise.

- Może wszyscy na wszystkich? Może Tetsu-kun będzie także chciał się do nas przyłączyć? - mówiła podekscytowana Momoi i popatrzyła na niebieskowłosego.
- Ee.. no... no bo ja... ee - wydukał. Nie wiedział co ma powiedzieć.
-Coś nie tak? -spytała różowowłosa podchodząc bliżej.
-Kurokochi jest przecież ranny! Jeszcze mu coś zrobicie i będzie gorzej! -krzyknął Kise i przeniósł wzrok na chłopaka, uśmiechając się lekko. Jakoś tak pomyślał, że nowy nie ma ochoty brać w tym udziału.
-Przecież go opatrzyliśmy! A zresztą! Mam to gdzieś. Zaczynamy czy nie?
- Barbie ma rację, Tetsu jest ranny. No dobra, nie ma co zwlekać. Więc zaczynajmy. - powiedział, uśmiechając się.
- Dziękuję i powodzenia Kise-kun. - wyszeptał Kuroko, tak aby usłyszał go tylko blondyn.
- No to nie zwlekajmy! - krzyknęła Momoi.
Po chwili blondyn wystrzelił w górę czerwoną flarę, sygnalizując rozpoczęcie "walki". Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, różowooka zniknęła z pola widzenia. Jej pierwszym celem był Aomine. Zachowując bezpieczną odległość, wzniosła rękę ku górze, po czym skierowała ją w stronę Daiki'ego. Znikąd pojawiły się strzały wykonane z lodu. Z niesamowitą szybkością leciały w kierunku ciemnoskórego. Daiki jednak w porę zorientował się co planuje dziewczyna, dlatego prędko ustawił rękę w obronnym geście, kiedy nagle pojawiła się przed nim ściana z ziemi, w którą wbił się lód.
- Nie tak łatwo! - krzyknął.

-Cholera...-zacisnęła zęby. Odbiła się nogą od "tarczy" przyjaciela i odskoczyła do tyłu. Tuż za nią pojawił się blondyn. Jednym machnięciem ręki spowodował wybuch.
-Ja też tu jestem! -krzyknął szczerząc zęby. Kuroko przyglądał się im najdokładniej jak tylko potrafił. Obserwował. Starał się zapamiętać z tego dosłownie wszystko. Ich ataki, ruchy i nawyki. Różowowłosa upadła. Aomine i Kise zaczęli walczyć między sobą, zapominając o jeszcze jednym zawodniku.- O mnie także zapomnieliście! - krzyknął Kagami i jednym ruchem ręki stworzył ogień, rozdzielając dwóch walczących. "Ściana" ognia, odbijała ataki innych magów.
-N-niesamowite...-powiedział sam do siebie niebieskooki, wpatrując się w ścianę ognia. Niezwykły widok. Spotkać tak potężnych magów...To prawdziwy zaszczyt, ale i...duży strach...
-Kagamichi..-zacisnął pięść, odskakując na bok. W bardzo szybkim tempie przemieścił się z holu na dziedziniec.
Momoi wreszcie udało się wstać, szybko pobiegła na dziedziniec za blondynem. Chciał to także zrobić Aomine, jednak został zatrzymany przez Kagamiego.
- A ty gdzie się wybierasz!? - spytał rzucając nim o podłogę - Jeśli wykończe ciebie to z nimi pójdzie mi łatwo. - uśmiechnął się.
Kuroko pozostał w holu. Wolał najdokładniej zapamiętać styl walki Taigi. W końcu to głównie on stwarzał dla niego potencjalne zagrożenie. Walka pomiędzy Aomine a Kagamim...była przerażając...Bał się podejść bliżej. Dlatego zachowywał bezpieczną odległość.
- Czemu się nie poddasz!? - pytał Kagami - Jesteś na przegranej pozycji! - mówił, wymierzając kolejny cios.

- Żartujesz sobie!? Jedynym który może mnie pokonać jestem ja sam. - powiedział poważnie i uniknął ciosu. Taiga nic nie odpowiedział, skupiał się na każdym ataku. Ciemnoskóry w końcu zaatakował. Wycelował w Kagamiego dwoma głazami. Później dołożył jeszcze 3 tworząc "klatkę" w której uwięził przyjaciela.Taige nie zdziwił ten sposób zagrania, można powiedzieć, że nawet się tego spodziewał. Skupił na sobie całą energię i po chwili wytworzył wybuch, przez co głazy eksplodowały.
- Co tak słabo? - zaśmiał się.
-To było jedynie na próbę! -krzyknął, a już po chwili uderzył ręką w ścianę. Stworzył z niej dłoń która uderzyła prosto w Taigę. Tymczasem Kise i Momoi również toczyli ze sobą walkę.
-Nie przegram z Tobą, Ty tania podróbo Barbie!
-Ja z Tobą też, Momochi! Landryna pieprzona...-krzyknął atakując różowowłosą.
-Coś powiedział?!
- Dokładnie to co słyszałaś! - oznajmił. Dziewczyna chciała go zaatakować, jednak prędko ją oślepił przez co nie trafiła w niego, a w podłogę, która pokryła się lodem.
- No to będzie ciekawie. - powiedział do siebie.
Kiedy Ryota oddalił się, Momoi skupiła się jak tylko mogła. Zamknęła oczy i wsłuchała się w dochodzące do jej uszu dźwięki. Nagle usłyszała świst.
-Z prawej! -krzyknęła i wycelowała lodową lancą w napastnika. Kise niestety tym razem dostał. Włócznia trafiła go w ramię robiąc ranę. Blondyn przewrócił się i próbował wstać. - Już nie jesteś taki śmiały. - zaśmiała się Momoi, kiedy już mogła normalnie widzieć i spojrzała na swojego przeciwnika.
-Cholera...masz mnie...Ale nie do końca! -wykrzyczał. Jego ciało otoczyła jasna poświata, która po chwili rozprzestrzeniła się po całym pomieszczeniu. Fala uderzyła również w Momoi.
-P-parzy..! B-boli! -krzyczała leżąc na ziemi i zwijając się z bólu. Kise uśmiechnął się.
- Chyba tą rundę wygrałem. - powiedział do siebie. Prędko wstał, pomimo rany postanowił dalej walczyć. Wrócił do holu gdzie trwała walka pomiędzy Aomine a Kagamim. Wszedł w tym momencie, kiedy wielka dłoń uderzała w Taige.
-Uła, znowu poszli na- Ach! Kurokochi?! -krzyknął zauważając, że większe odłamki skały uderzają w niebieskowłosego. Podbiegł do niego i stworzył tarczę, aby kolejne części nie trafiły w chłopaka.
-Dziękuję...Kise-kun...
-Kurokochi, nic Ci nie jest?!

- T.. trochę chyba dostałem. - powiedział - Ale to nic takiego.
- Czemu się nie osłoniłeś? Musisz uważać!
- P... przepraszam.
- Uważaj na siebie, ja wracam do walki. - oznajmił, zanim jednak odszedł delikatnie uśmiechnął się do niebieskowłosego.
Aomine i Kagami byli zajęci sobą więc nawet nie zauważyli, kiedy blondyn się do nich dołączył. Zaatakował Kagamiego od tylu, kiedy ten próbował pozbierać się po ataku Aomine.
- Barbie? Już myślałem, że przegrałeś. - zaśmiał się Daiki i rzucił w Kise głazem. Ryouta cudem uniknął uderzenia. W tym czasie Kagamiemu udało się podnieść.
-Chciałbyś, Aominechi! I nie mów tak do mnie! -denerwował go sposób, w jaki Aomine się do niego zwracał. Tak...z wyższością. To wcale nie było fajne. W końcu Ryota tak jak reszta miał duże szanse! Machnął dwoma rękoma, pojawiły się fale światła, które objęły całe pomieszczenie. Było tak jak z Momoi. Kagami i Aomine upadli na ziemię.
- N..nie dam ci wygrać! - krzyknął Kagami, cudem się podnosząc. Kiedy tylko stanął na równe nogi nie zwlekał, tylko zaatakował Kise. Zamknął go w płomiennej klatce, która z każdą chwilą stawała się coraz mniejsza.

-K-Kagamichi..! B-boli...! -krzyczał blondyn. To już nie były żarty. Płomienie raniły chłopaka z każdą chwilą coraz bardziej.
-Ba-Bakagami! Co Ty odwalasz?! -Aomine nie mógł się podnieść, a co za tym idzie...nie mógł również zatrzymać Kagamiego. Czerwonowłosy tak bardzo chciał wygrać, że zapomniał o tym, że odbywa się tylko zwyczajny trening.

-Kagami-kun przestań natychmiast! -usłyszał, po czym oberwał w brzuch. Kuroko go kopnął. Taiga stracił kontrolę nad klatką więc ta zniknęła. Czerwonowłosy ukląkł z bólu, po chwili spojrzał na swojego oprawce i skrzywił się.
- Ty mały gnojku! Miałem wszystko pod kontrolą! - krzyczał i po chwili uderzył niebieskowłosego. Chłopak zachwiał się i upadł.
- Co tutaj się wyrabia?! - spytała Momoi, która wbiegła do pomieszczenia.
Tetsuya uderzył głowę o ścianę. Zabolało i to bardzo. Kise, podniósł się z ziemi i podbiegł do swego bohatera. Momoi również tak uczyniła, podobnie Aomine.
-Kurokochi!

-Co tu się stało w ogóle?! -krzyknęła dziewczyna marszcząc brwi. Przeniosła wzrok na Kagamiego.
-Bakagami co Ty w ogóle odwalasz?!
Taiga nic nie odpowiedział. Wstał i wyszedł z budynku.
- Kurokocchi! Wszystko w porządku? - pytał zmartwiony Kise.
- B... boli m..mnie trochę głowa. Wszystko w porządku. - powiedział.
- Na pewno? - dopytywała Momoi, w odpowiedzi pokiwał głową.
- Dopilnuje aby Bakagami za to zapłacił. - oznajmił Aomine i wybiegł za przyjacielem.Kuroko podparł się o ścianę i próbował wstać. Udało się, choć chwiał się.
-K-Kise-kun..wszystko w porządku...? -spytał patrząc blondynowi w oczy.
-Ach, tak wszystko okej! Nie martw się o mnie, Kurokochi!
-On się wyliże, gorzej z Tobą jeżeli wkurzysz tego "tygrysa"...
Tymczasem Daiki znalazł Taigę, podszedł do niego i uderzył tak aby chłopak się przewrócił.
- Co to miało być!? To tylko był trening! Zapomniałeś o tym! - krzyczał, był naprawdę zły.
- Uwierz, Kise bym nic nie zrobił! A ten gnojek zwyczajnie sobie na to zasłużył!
-Że co?! On uratował Kise tyłek! Gdyby nie on, spaliłbyś Barbie! -krzyknął jeszcze głośniej niż wcześniej.
-Miałem wszystko pod kontrolą!
-Tylko tak Ci się wydaje!
- Nie wydaje mi się! Znam swoje możliwości! I nawet jeśli... to co!? Mam teraz ich przeprosić i udawać że wszystko jest w porządku!? Możesz pomarzyć że to zrobię!
- Nie karze ci ich przepraszać! Zachowuj się normalnie! Nie wiem czemu przyczepiłeś się do Tetsu, jednak powoli zaczyna zamieniać się to w paranoje!
-Zamknij się, Aomine! -krzyknął i wyszedł z budynku. Daiki stał jedynie w miejscu. Był tak wkurzony...Nie rozumiał o co chodziło Taidze. Przecież Kuroko był słabszy od nich, do tego nie sprawiał żadnych problemów.
- Kurokocchi, czemu nie użyłeś magii aby się ochronić? - spytał Kise.
- Właśnie... może gdybyś użył magii skończyłoby się to inaczej. - stwierdziła Momoi.
- Bo widzicie... ja... - zaczął jednak nie skończył. Nie może im przecież powiedzieć prawdy.
Gdyby to zrobił...No wiadomo jakby się to skończył. Dlatego pokręcił jedynie głową, dając do zrozumienia Kise i Momi, ze nie powie im o co chodzi. Spojrzał na rękę blondyna.
-Kise-kun...to poważne oparzenie...
Z pochwy na katanę odpiął kilka listków, które się tam znajdowały. Położył je na oparzeniu Ryoty. Zioła wsiąknęły w ranę, a ta po chwili całkowicie zniknęła Ryouta uśmiechnął się.- Dziękuję. - powiedział - Jednak nie musiałeś. Takie rany często się zdarzają.
- Tak. Czasem się to zdarza, ale pierwszy raz na treningu. - stwierdziła Satsuki - Nie wiem co się dzieje z Kagamin'em. Jest naprawdę dziwny.
-Ja też nie...Naprawdę niepokoi mnie jego zachowanie...
-Możliwe...że próbuje go opętać demon...-wyszeptał spoglądając w bok.
-Demon? -spytała patrząc na Tetsuyę.
-Demony...wybierają ludzi o..o słabych nerwach...Kagami-kun...Zauważyłem, że szybko traci zimną krew...Najlepsza ofiara..
-Kurokochi...Jesteś pewien..?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nareszcie skończyłyśmy ^^
Oto drugi rozdział nowej historii~! ^^ *uśmieeech*
J-jejku ;-; Jestem taka szczęśliwa ;-;
Z Shadow naprawdę super się pisze...*lekki uśmiech*
Czekamy na komentarze..^^